European Championship 2012
Od powrotu z mistrzostw minęły już prawie dwa tygodnie, więc
czas napisać krótką relację z tej imprezy, na której byłem zawodnikiem NIVEA
TEAM POLAND.
Mistrzostwa odbywały się we Włoszech w miejscowości Lignano-Sabbiadoro.
Po przyjeździe do klubu, który był organizatorem, poczuliśmy od razu dwie
rzeczy, które były symbolem tej imprezy: upał i kiepska organizacja. Temperatura
36o w cieniu i słaby wiaterek. Po zdjęciu łódek okazało się, że nie
ma naszego boksu, w którym mieliśmy trzymać sprzęt . Na szczęście trener załatwił nam
miejsce blisko wjazdu na plażę, z której odbywało się wodowanie.
Potem pojechaliśmy się zakwaterować do naszego hotelu, w
którym mieliśmy mieszkać te kilka dni przed zawodami. Wieczorem poszliśmy na
plażę. Chcieliśmy się tylko przejść, ale wpadliśmy na pomysł, aby się wykąpać w
morzu. Woda była ciepła. Było wspaniale. W hotelu mieliśmy też basen. J
Przed zwodami mieliśmy 4 dni opływania. Było strasznie
gorąco, a na dodatek nie wiało, ale i tak przez 4 dni pływaliśmy. Dwa razy
mieliśmy po 2 próbne wyścigi z innymi ekipami (Singapurczykami, Turkami,
Izraelczykami, i innymi). Zobaczyliśmy wtedy, że w regatach będzie ciężko L. To co wyprawiała
jedna dziewczyna z Singapuru było niesamowite.
Najgorsze w schodzeniu na wodę było to, że wodowaliśmy z
plaży. Trener musiał prawie godzinę wcześniej jechać samochodem do portu, gdzie
stała motorówka. Żeby było trudniej, to po pierwszym dniu organizatorzy przestawili
motorówki w inne miejsce i nikomu o tym nie powiedzieli.
W czasie regat był ogromny bałagan w momencie schodzenia
na wodę i z wody. Nie było nikogo do pomocy. Na szczęście do Lignano
przyjechali rodzice Lidki, Oli i Maćka, którzy pomagali nam i innym zawodnikom.
Po każdym zejściu z wody trzeba było opłukać łódki ze słonej wody, ale zanim to się zrobiło trzeba było
pokonać ogromną kolejkę, bo były tylko 3 węże.
Dwa dni przed regatami były pomiary. Pierwszy raz spotkałem
się z takim czymś. Mierzyli i ważyli wszystko. Trzeba było nawet zdjąć żagiel. Na szczęście główny mierniczy Portugalczyk
Nuno był bardzo sympatyczny.
Na czas mistrzostw przenieśliśmy się do innego hotelu L. Nie było
klimatyzacji, nie było basenu. Był za to okropny upał. Mieszkaliśmy na czwartym piętrze, gdzie było jak w saunie. Jednego wieczoru wpadliśmy
nawet na pewien głupi pomysł. Nie będę o nim pisał, bo już go opisała na swoim
blogu Lidka. Jedzenie, delikatnie mówiąc, było bardzo monotonne. Codziennie na
kolację spaghetti.
Przed regatami było uroczyste rozpoczęcie, w czasie którego
przedstawiane były wszystkie reprezentacje.
A teraz to co najważniejsze –regaty. Zawody trwały 6 dni,
ale tylko jednego dnia udało się rozegrać po trzy wyścigi. W pozostałe dni było
zawsze oczekiwanie na wiatr. Natomiast w piątym dniu nie puścili nam wyścigów,
ponieważ cały czas nad nami krążyła burza i w końcu przyszła. Było dużo
protestów. Drugiego dnia komisja protestowała na mnie, Mikołaja, Adama i Maćka.
Ale na szczęcie to była tylko pomyłka.
Na mistrzostwa jechałem z dużymi nadziejami, jednak w
regatach nie poszło mi za dobrze(delikatnie mówiąc), bo byłem 118 na 158
chłopaków. Nie pływało mi
się dobrze. Nawet, gdy świetnie wystartowałem, to później wszystko psułem.
Najlepiej wypadł Mikołaj, który był 16.
Adam był 28, a Maciek 125. Z dziewczyn najwyżej była Lidia (35), później Aga (53) i Ola (55).
Mam nadzieję, że chłopakom na mistrzostwach świata pójdzie
lepiej niż nam. Właśnie śledziłem w Internecie wyścig, w którym Marcin był
trzeci J.
Pomimo wszystko te trzy tygodnie od zgrupowania w Górkach
Zachodnich do Mistrzostw Europy były czymś niesamowitym.
Jutro jadę na obóz do Kiekrza, który zakończy się Srebrnym Żaglem. Mam nadzieję, że do Kiekrza
przyjedzie cały nasz team.